20. Helen
The Original Faces
Kranky
Kto by pomyślał, że Liz Harris będzie potrafiła – i zechce – nagrać dla popową, wakacyjną płytę. Debiutancki album projektu z jej udziałem zawiera tylko śladowe ilości brzmienia, które wsławiło Grouper,
jednak sygnatura pozostała na tyle silna, by zaprawić dwanaście
shoe/shitgaze’owych piosenek odrobiną cienia. The Original Faces – na
pozór bezpretensjonalne i wydmuszkowe – to w istocie angażujący album
drogi, szosa od noise’u i garaży przez dream pop aż do slow core’u,
którego obecność jest widmowa, bo właściwie nie występuje tutaj jako
styl gry, komponowania, aranżacji, lecz jako idea. W wakacje słuchałem co wieczór,
odpoczywając po wielogodzinnych pieszych wędrówkach nad Bałtykiem
(Orłowo, Oksywie, Kosakowo, Babie Doły, Mechelinki, Rewa i parę innych).
W Rewie obok szkółki kite- i windsurfingu widziałem obróconą dnem do
góry łódkę z wymalowanym napisem „Rewa Surf”. Czarne litery, które
świetnie odnalazłyby się w logo salonu tatuażu, umieszczono na barwionym
czerwono drewnie. Ten obrazek to jedna połowa Helen, druga – dwa
jesiony wyniosłe w Mechelinkach, potężne, wiekowe pomniki przyrody.
19. Patricia
The Bem Inventory
Opal Tapes
18. Earl Sweatshirt
I Don’t Like Shit, I Don’t Go Outside
Columbia
Podobno następny Bond ma być czarny. Cioran już jest. „Tego, kto od dawna znosi kalectwo, nigdy nie będzie można wziąć za człowieka bez charakteru. W jakiś sposób się zrealizował. Każda choroba to jakiś walor” – można przeczytać w Ćwiartowaniu (przeł. M. Falski) i usłyszeć od Earla.
17. Gang Albanii
Królowie życia
Step
Napisałem dość obszerną recenzję Królów. W ostatnich tygodniach postanowiłem sprawdzić niektóre rapowe płyty z rankingów ułożonych przez mainstreamowe media, żeby zobaczyć, co i jak. Dwa Sławy, Donguralesko, O.S.T.R. i chyba Kękę. „Mówię Hieraklitem / trudno mnie złapać” – śpiewał któryś, ale głównie odrzuciła mnie atmosfera zabawy, jazgot, panie, i ta ich elokwencja, rezolutność. Z perspektywy czasu Gang wydał mi się niemal ambientowy.
16. Marcin Dymiter
Field Notes #5: Przed orkanem
wydanie własne
„Nagranie
zrealizowane 10.12.2014 w Jelitkowie. Czułem, że muszę jechać nad morze –
silny impuls, imperatyw? Obserwowałem wzmożony ruch i energię wody.
Hydrofon znikał pod wodą wśród piachu, mułu, kamieni, fragmentów konarów
i połamanych muszli. O tym, że orkan nadchodzi, dowiedziałem się po
powrocie do domu”. Jeszcze jedno słowo i puszczą postronki.
Mist
White Paddy Mountain
Hatakayama przestaje być muzykiem. Jego kolejne albumy coraz wyraźniej zbliżają się do malarstwa. Wydaje mi się nawet, że na płytach nagrywanych we współpracy z artystami od klików, pierdnięć etc., udziela się na odczepne. Prawdziwy feblik czuje do impresjonizmu. Oglądając pejzaże pomieszczone na Mist (wilk w głębokim śniegu, sferolity, siatka wokół corralu), myślę trochę o Rączych koniach, trochę o spokojnym, letnim popołudniu w kawiarence przed muzeum, a także trochę wspominam.
14. Sokratis Sinopoulos Quartet
Eight Winds
ECM
Pełna godności melancholia zaserwowana przez greckich jazzmanów. En garde!
13. Fabio Orsi
Just For A Thrill
Home Normal
Orsi. Nic dodać, nic ująć.
12. Joanna Newsom
Divers
Drag City
Dzięki Newsom XXI wiek ma swoje I’ve Seen It All.
11. Raphael Rogiński
Plays John Coltrane and Langston Hughes. African Mystic Music
Bôłt
Pierwsza naprawdę dobra płyta w katalogu Bôłt.
10. Enrico Coniglio
OlivElegy
Impulsive Habitat
Dynamiczny dokument dźwiękowy. Dzień z życia tłoczni oliwy przedstawiony na przestrzeni kilkunastu minut. Ze szkicu Coniglia bije przede wszystkim miłość do rzemiosła. Mikrofon przeniknął wgłąb maszyn, otarł się o ludzi, drewno i płyn. Gdy już na dobre zakochałem się w tym nagraniu, wyczytałem, że autor zadedykował je żonie. Słusznie. Można przesłuchać tutaj.
9. Kara-Lis Coverdale
Aftertouches
Sacred Phrases
W minionym roku sporo osób obiecywało sobie, że da jeszcze jedną szansę Platform, bo Holly Herndon jest taka ważna i futurystyczna, że jeśli nie przyswoi się jej muzyki dziś, tu i teraz, to jutro nie będzie się przyswajać muzyki w ogóle. Problem w tym, iż nowy album Herndon jest nowym albumem Herndon, a nie kogoś innego (choćby Purity Ring; dla nich to wydawnictwo byłoby oczekiwanym postępem). Dlatego też lepiej odsapnąć i posłuchać konkurencji, która równie zręcznie operuje pociętymi wokalami, ale sięga też po organy, melodie, liryzm à la Julianna Barwick i eksperymentuje z tym amalgamatem na modłę Lucrecii Dalt. Mowa o Karze-Lis Coverdale, autorce znakomitych Aftertouches. O temperaturze, jaka panuje na tej płycie, najwięcej mówi okładka.
8. Syny
Orient
Latarnia
Nie trzeba przedstawiać.
7. Steve Hauschildt
Where All Is Fled
Kranky
Nie lubię Lopatina za to, że swoje najgłośniejsze albumy wydaje zawsze w tym samym czasie co Hauschildt – jego spokojniejszy bliźniak. Światło reflektorów pada na nowe Oneohtrix Point Never, a biedny Steve siedzi w cieniu. Może mu tam dobrze. W końcu jego muzyka zdaje się wyrażać mniej więcej to właśnie: wzloty i upadki światła.
6. Maciek Sienkiewicz
F
Wounded Knife
Michaelowi Pisaro nie udało się w tym roku nagrać dobrej płyty. Nowojorskiego mistrza godnie zastąpił jednak Sienkiewicz. F to kolekcja kilku półgodzinnych szeroko oddychających dronów. Głęboki, utajony rytm domykanych i odmykanych drzwi. Co wchodzi?
Travelogue
hatOLOGY
Łącząc odgłosy peronów, dworców, poczekalni – a być może i lotnisk – z dźwiękami cykad, Distel oddaje pejzaż uczuciowy samotnie podróżującego człowieka, który z całych sił próbuje równocześnie być czujnym i się odprężyć. Esej dźwiękowy godzący Sebalda z Certeau.
4. Áine O’Dwyer
Music for Church Cleaners vol. I and II
MIE Music
W zeszłym roku zostałem fanem muzyki organowej. Miło jest sobie posiedzieć w kościele i uważać, żeby o niczym nie myśleć, tylko słuchać. Do tego czytałem Widnokrąg Myśliwskiego, a tam organy odgrywają ważką rolę i okazują się bardzo erotycznym instrumentem. O’Dwyer utrafiła w doskonały moment mojego gustu.
3. William Basinski
Cascade
Temporary Residence
Kiedy pisałem o Cascades w kwietniu minionego roku, wiedziałem już, że za ponad pół roku znajdą się w rankingu. Im dłużej obcuję z tym albumem, tym większe robi na mnie wrażenie.
2. Vince Staples
Summertime ’06
Def Jam
Nic nie wyraża tej płyty lepiej niż fragment Americany DeLilla: „Lato w małym miasteczku bywa zabójcze, pod pewnymi względami jeszcze
gorsze niż w slumsach i niż głębokie mokre lata w portach nad Zatoką
Meksykańską. Nie jest to zabójczość brudu ani rozpaczy i nie każdego ona
dotyka. Lecz w niektóre dni miewa się wrażenie, że na skraju
pręgowanego popołudnia, wśród powracających sążni czasu, wędruje od
słońca do cienia straszliwa nowina. Lato z wolna się rozwija, wyściełana
cisza turla się po puchnącej stali, a dni zaczynają się rymować,
oddalenie nabrzmiewa razem z mostami, powietrze gnie się od upału,
drobne szczeliny w płytach chodnika, te dni, kiedy wydaje się, że na
ziemi żyją już tylko motyle, uśpiona modliszka, pająk maszerujący po
złamanych, obeschniętych błotem grabiach w ciemnym garażu. W każdy oknie
zdaje się czaić krzyk. Życie spokojne od pokoleń grozi tym, że z
nadejściem odpowiedniej chwili usta rozewrą się w zwolnionym tempie, a
wybuchający z nich głos roztrzaska w promieniu wielu kilometrów
wszystko, co się rusza. Ta groźba największa jest latem, w szerokich
pasmach słońca, kiedy starcy idą przez trawniki, stoją na werandach,
żeby nasiąknąć cieniem, albo jedzą lody i wszystko się rozsypie, kiedy
nadejdzie chwila. Czują to tylko niektórzy i wcale nie codziennie. Może
nie dochodzi do tak brutalnych scen jak w slumsach, gdzie na dachach
topnieje smoła, a chłopcy wyją z nienawiścią na widok białych hełmów,
lecz lato w małym miasteczku mocą samej ciszy i kunsztu rymujących się
dni potrafi z obłędną szybkością zmienić bieg ludzkich emocji”.
1. Sarah Davachi
Qualities of Body Permanent
Constellation Tatsu
Śledzę dokonania Sary już od jakiegoś czasu, ale dopiero Qualities zmusiło mnie do poszukania więcej informacji na jej temat. Dziwna sprawa, ale łapałem się na tym, że słuchając tej taśmy od czasu do czasu potakuję. Tak jakby rzecz była kompletnie klarowna i pełna racji, pomimo tego że Davachi – wręcz przeciwnie – meandruje tutaj jak nigdy wcześniej. Moje zainteresowanie muzyką organową – zainteresowanie, trzeba podkreślić, wyłącznie uczuciowe – znalazło na Qualities swoje spełnienie, między innymi dlatego, że w nagrywaniu wykorzystano barokową wiolonczelę (bardzo ciekawy instrument). Zanim Sarah wykształciła się muzycznie studiowała filozofię kontynentalną, a więc – tak na to mówią w Kanadzie – myśl europejską. W wywiadzie wśród najważniejszych myślicieli wymienia Prousta, Bachelarda i Merleau-Ponty’ego, wspartych od strony inspiracji muzycznych przez Glenna Goulda i Briana Eno. Na tym może zakończę.