The Ghost of H.W. Beaverman
2007, bumbleBEAR/The Chamber of Commerce
6.3
Jimmy Hughes, który jako członek Elf Power wydawał onegdaj za pośrednictwem Elephant 6, chciał początkowo napisać książkę o pustelniku Beavermanie, ale zdecydował się nagrać płytę i możemy tylko gdybać, czy dobrze zrobił. Być może kawałek prozy byłby lepszy niż te trochę chaotyczne kawałki, które złożone w album mają charakter raczej ciekawostki niż pełnoprawnego dzieła. Z drugiej jednak strony, wątpliwe, aby książkowej narracji stworzonej przez niezbyt doświadczonego autora udało się unieść zamysł: poszczególni wokaliści wymieniają się z kawałka na kawałek dopowiadając kolejne rozdziały domysłów do niedorobionej mitologii rejonów leżących na północ od Nowego Jorku, a wydziedziczonych z luksusów metropolitalnej cywilizacji. Przecząc sobie nawzajem, plotkując i nadużywając ironii, kolejni opowiadający łatwo odnajdują się w konwencji miejskich legend czy historii o duchach. Szczególnie spodobać się to może tym, którzy czytali Masona i Dixona T. Pynchona, ponieważ Hughes wyraźnie czyni aluzje do tej książki. M.in. a) na Carpenter's Fall, kontynuacji The Ghost..., precyzuje miejsce akcji do okolic Susquehanny - rzeki, przy której toczy się pierwsza szkatułka powieści Pynchona, b) w końcowych partiach MiD spotykamy samego beavermana - bobrołaka - faceta, który podczas pełni porasta futrem, buduje żeremie i zębami karczuje knieję, c) Pynchonowską historię dwóch astronomów poznajemy z ust narratora równie niewiarygodnego, skłonnego do fantazjowania i pochopnego udzielania głosu idiotom, co tasujący wokalistów Hughes. Warto po oba dzieła sięgnąć i warto rozszerzyć sobie jedno o drugie, m.in. dlatego, że nie istnieją przeciwwskazania. A jeśli nie dotrzecie do Pynchona, old-schoolowo zrealizowane indie ze szczyptą Waitsowskiego humoru i niegłupim, literackim konceptem to zestaw, który przy odpowiedniej pogodzie potrafi być miłym sam w sobie.
myspace
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz