piątek, 16 kwietnia 2010

Rangers - Suburban Tours

Rangers
Suburban Tours

2010, Olde English Spelling Bee



8.1



Retrofuturyzm długie słowo, można by się lękać długiej definicji, a niespodzianka. Magazyn Pani (6/2009) podaje, że retrofuturyzm to, po prostu, jak w przeszłości wyobrażaliśmy sobie przyszłość. Krótkie zdańko z wyniosłym spokojem chwyta cugle rozszalałego Suburban Tours i słusznie, bo koncept płyty jest prosty. Tak jak w 49 idzie pod młotek Pynchona jedna z drugoplanowych postaci wystawia w małym miasteczku Stanów drugiej połowy XX wieku spektakl przeznaczony dla XVII-wiecznego widza, tak Joe Knight zdaje się żałować, że żyje tu i teraz, zmuszony rozmawiać akurat z nami, a nie z ludźmi, w których mieliśmy się w 2010 przemienić, gdyby ciałem stać się miała jego snuta z wysokości '80 wizja przyszłości. Kawałki zebrane na tej płycie to najczystszej wody post-modernistyczne oszustwo uwiarygodnienia akcji poprzez podsunięcie odbiorcy sfabrykowanych dokumentów, umiejętnie stylizowanych na oficjalne druki z epoki. W Golden Triangles Knight dowodzi, że uczestniczył w narodzinach psychodelii i psych-rocka oraz przewidział ich dalszy rozwój - parodiuje obowiązujące brzmienia '70, sugerując, że w 2010, po nałożeniu efektów, skompresowaniu, wcześniejszym wyłonieniu się Ariela Pinka i chill-wave'ów, niewiele się zmieni, postrzeganie z perspektywy nowinek to bujda i kult przekłamań. Przyszłość już się wydarzyła. Największą władzę ma tu Autor, tasujący rzeczywistości aż do osiągnięcia heterotopii - czasu idealnego, kiedy to Ziemia nosiła naraz Napoleona, Jezusa, Hitlera wprzęgniętych w służbę planecie i orkę zabawiania czytelnika. Rozcinając brzuch czarnego wróbla, szuka Knight także przesłanek co do przemian jakie zajdą w kwestii soundtracków do filmów animowanych i sowizdrzalskie Deerfield Village jest tego augurskiego zacięcia wynikiem.

Drażniące wysokie tony, elementy lo-fi, usterki edycyjne są dla Rangers tym czym herbata dla harcerzy, jeśli mają na celu sporządzenie mapy skarbu. Trzeba papier wymoczyć, ubrązowić, wymiętosić go i wsadzić do zardzewiałej puchy żeby mógł pokosztować blichtru bycia artefaktem i o tak uśpionej czujności, ani się spostrzegł, kiedy przedzierzgnął się w peer to peer dla fikcji. Tak naprawdę Suburban Tours jest pod spodem wypełnione gładkimi, okrągłymi brzmieniami. Nawykowo odczytywane jako symbol bezduszności, repetycje ujawniają nawet z czasem swoją emocjonalną, intuicyjną taneczność, modnie krautową (zabieg ironiczny w kontekście refleksji nad post- popu) szczególnie w centralnych partiach albumu. Wszystkie utrudnienia i nośniki niesamowitości są dla Knighta narzędziami stylizatorskimi, maskami ukrywającymi faktyczny tryb narracji. Nie da się patrzeć w przyszłość z perspektywy przeszłości nie odczuwając dreszczyku hazardu i nie ulegając pokusie deformacji. Tajemnicze mechanizmy, automaty napędzane maną jak roboty w crpg Arcanum oraz przygodówkach point&click Syberia, The Longest Journey lub Dreamfall, ożywione urządzenia z prozy Wellsa i Hoffmanna... Początkowo budzą niepokój przynależący do odczuwania groteski, ale z czasem, po oswojeniu się, potrafią być fascynujące i barwne jak świat malarstwa Harry'ego Granta Darta (słynne Aerostatic Cabrio zdobiące komiks Explorigator; koniecznie powiększyć ilustrację!). Taką impresjonistycznie miękką kolorystyką łagodnie fantazyjnych pasteli operuje piękne Glen Carin, którego demoniczny rdzeń spętany został delikatnymi, bluszczowymi pasażykami klawiszy.

Z drugiej jednak strony, faktycznie: to płyta, której można się bać, muzyka ewokująca groteskę szeregów identycznych willi i absorbującej pustki centrów handlowych. Rzeczywiście: repetycje nie są tutaj tym prostym nośnikiem bezduszności, jakim są na płytach, które rozpowszechniły aprobatę dla tzw. magii powtórzeń, czaru dystansu wobec tworzywa. Nie są też zachętą do transu. Niosą z sobą coś po freudowsku niesamowitego i jedyna na ten moment analogia jaką znajduję brzmi mniej więcej tak: jeśli przez godzinę obserwujesz bawiące się dziecko jesteś rozczulony i odprężony, po trzech godzinach, kiedy to nadal niezmiennie bawi się z jednaką ochotą tą samą zabawką podejrzewasz autyzm i przestajesz małemu ufać, po sześciu godzinach próbujesz izolacji, dochodząc jednocześnie do wniosku, że jest niemożliwa - niepostrzeżenie znalazłeś się w orbicie hipnozy. Po dziesiątej godzinie masakrujesz dzieciaka i niszczysz zabawki odzyskując w końcu spokój, o którym nigdy byś nie pomyślał, że może go podarować tak ulokowana agresja. Knight pożytkuje automatyzm, aby wyrazić lęk przed mechanicznym zapętleniem tego, co zwyczajowo kojarzone z rozrywką, dystrakcją. Boimy się patrzeć jak to, czemu oddajemy się licząc na eskapizm obrasta w rutynę; jak coś, co niesie przeczucie bezpieczeństwa i ciepła okazuje się być planem marketingowym; jak kiedy stajesz się fanem czegoś i mówisz koledze albo dwóm, a już jutro twoje odkrycie obmacuje cały świat szperaczami reflektorów. Jaśniejsza, mniej paranoiczna interpretacja może odrobinę obniżać siłę oddziaływania Rangers przydając tej muzyce niepotrzebnej stateczności, ale bez wątpienia można Suburban Tours rozumieć zupełnie pozytywnie albo jeszcze inaczej, równie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz