niedziela, 4 kwietnia 2010

Dem Hunger - Caveman Smack

Dem Hunger
Caveman Smack

2010, Leaving



6.2



Biali nie potrafią skakać i nie do końca wychodzi im oprawianie antylop, ale jeśli chodzi o pogrążanie się w obłędzie nie mają sobie równych. Na podstawowym poziomie Dem Hunger stawia sobie za cel wielokrotną, ze szczególnym okrucieństwem prowadzoną dekonstrukcję J Dilli poprzez wtrącenie go do jednego lochu z wygłodniałym mashupem (łeb popu, pióra lo-fi, korpus drone-hopu, wydarte serce Proteusza uosabia puls sampledelii), swobodną wariację na alibabki w kontrze bez sprzętu czterdziestu typa z kukux klanu. Na trochę głębszym zaś sprawa rozbija się o to, że Avalanches zeszli na dół, tylko do sklepu, i w biały dzień ktoś położył na nich łapy. Przyjeżdżają psy i znajdują zbiegowisko gapiów oraz papierową torbę z monopolowego. Tuż obok, z rozbitej butelki koniak przeczołguje się ukradkiem do studzienki ściekowej (okopy ulicy, bracie), bo po prostu chce nad morze i nic ci do jego planów, dziwko. Cera wszystkim lśni w słońcu. Cudem udaje się ogrodzić miejsce zbrodni i uchronić ewentualne ślady kidnaperów przed stratowaniem, bo uliczką przewala się akurat procesja spoconych czcicieli Matki Boskiej Voo-Dooańskiej, obwieszonej rokokowym bibelotem w liczbie legion. Laboranci sugerują ostatecznie, że to chyba raczej na pewno Autechre się dopuściło porwania, ale szukaj wiatru w polu. Najciemniej pod pościelą.

Gdzieś w piekle, na suburbiach ostatniego kręgu, gdzie kazirodztwo przestało już być cymesem wariatów, a kulkę dostać można wieczorowo, zaocznie, za kasę, podczas lektury, Avalanches leżą przypięci ciasno pasami do stołu i są cały diabli dzień szprycowani eksperymentalnymi dragami, dzięki czemu mogą grać w różne gierki multiplayer od razu z poziomu psyche. Stają się wojownikami, maszynami do walki. Intuicyjny interface. Pewnego dnia, być może minęły lata, budzą się oswobodzeni z więzów, wypuszczeni z AD&D i stwierdzają, co następuje:
  • ich matki nie żyją, zgwałcone,
  • ich ojcowie nie żyją, statusieli,
  • ich bracia nie żyją, przykryci gazetą,
  • ich domy spłonęły, tłuszcza gasiła je ługiem,
  • napędy antygrawitacyjne stały się faktem, ale niezbyt znaczącym, bo i tak wszystko zdycha; psy jak padlina, pokładają się w zbiorowej mogile rozżarzonego do białości lipca,
  • papież jest z Ashlynn Brooke, są szczęśliwi w Dżakarcie, ćpają cyklon B płodząc mutanty,
  • odlicza się już nie raz dwa trzy start, ale czerwony niebieski twój stary.
Więc co teraz? Wendetta i dziary. Powodzenia w szukaniu tej limitowanej kasety pełnej przeżyć i nie przestraszcie się jak na przestrzeni waszego Bogu ducha winnego odsłuchu padnie dosłownie to wszystko, co przed chwilą tu spisałem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz