poniedziałek, 30 maja 2011

Szymon Kaliski - For Isolated Recollections

Szymon Kaliski
For Isolated Recollections

2011, Hibernate



6.3



Jakiś czas temu tak pisałem o debiucie Kaliskiego:
Takie frenetyczne podejście reprezentuje także Kaliski, na pozór artysta bardzo konwencjonalny – sięgający po motywy muzyki tła, eleganckiej, deserowej, przesyconej spleenem przenikającym dorobek Pan American czy Sylvaina Chaveau. Out of Forgetting może jednak zaoferować także drugie dno: autotematycznej medytacji nad potencjalnymi ścieżkami rozwoju twórcy zmuszonego lawirować w obrębie granic zakreślonych przez kanon muzyki dla... (lotnisk, wind, supermarketów). Kaliski zdaje się minimalizować swoje aspiracje: umniejsza swoją muzykę tak, że nie może być kojarzona z dziełami mistrzów, musi być rozpatrywana jako fragment intymnego pamiętnika, co zresztą (przypadek?) natychmiast pozyskuje dla jego starań całą filozofię muzycznej archeologii. Jak czytamy bowiem w materiałach wydawniczych udostępnionych przez Audiomoves:
Out Of Forgetting is retrospection of somehow destroyed memories, smallest pieces of sound and pictures. Crafted between carefully planning and most aimless improvisations, these tracks are filled with melancholy and cracks, imperfect, as stories they tell.
Na For Isolated Recollections Szymon również sięga po nastroje raczej niż kompozycje. Można jednak wyróżnić dwie delikatne zmiany w stosunku do debiutanckiego LP. Po pierwsze: Kaliski wychodzi zza deserowego stolika na tereny nokturnowego impresjonizmu. Szkicowane w tej manierze pejzaże przypominają wrzosowiska zamieszczane niekiedy w książeczkach dla dzieci. Uproszczona wyobraźnia eksponuje wietrzne nieba, pochylone drzewa, kilka nierównych logosów McDonaldsa kierujących się na południe. Po drugie: Out of Forgetting było trochę chaotycznym kartkowaniem portfolio młodego artysty, EPkę zaś można postrzegać w kategoriach setu o spójnych, przenikających się nawzajem segmentach. Nieustannie odczuwa się obecność sprzętu, ale elektronice i mechanizmom nieustępliwie towarzyszą prestidigitatorsko zręczne dłonie. Trochę teatralna manipulacja gałkami sprawiła, że podobał mi się występ Trupawzsypie. Kaliskiemu udało się aurę nerdowskiego sztukmistrzostwa zachować na wydawnictwie studyjnym.

Nagrania nie są odkrywcze czy choćby wyraziste. Nie muszą być. Estetyka, w której się obracają – minimalne ścieżki klasycznego instrumentarium w akompaniamencie nagrań terenowych i poszumu mikrofonu pozostawianego samemu sobie w epilogach ścieżek – została już zaprezentowana w tylu odsłonach, że nikt nie oczekuje eksperymentowania z nią, lecz wciągającej ekspresji za jej pośrednictwem. Te oczekiwania zaspokaja szczególnie "Or Gently" - utwór traktujący ambient z rozbrajającą dosłownością, jako odwzorowanie pewnego środowiska, mimikrę atmosfery interesującego miejsca. Najdłuższe na EPce koncentruje się na zaledwie kilku dźwiękach otaczanych wspomnianymi już szumami mikrofonu, niełatwymi do interpretacji. Równy, ekspiracyjny rytm tych szeleszczących wstawek bywa zachwiany dysfunkcjami, co sugeruje odżegnanie się od inspiracji naturalną, organiczną cyklicznością, jak również drobnymi motorami kontemplacji w rodzaju rozchodzących się koncentrycznie kręgów na wodzie. Daleko jednak także do poetyki samoczynnie ożywających i grasujących rękodzieł. Obraz stojący za tym utworem jest złożony z balansujących na granicy stania się, heterogennych elementów, a więc być może zadłużony u groteski (przeciwnie do neoklasycznego bliźniaka - "Or Delicate" z Out of Forgetting). W "With Grace" dość podobne środki funkcjonują natomiast jako materiał do gry ciszą, a więc spychane są do teł, zwalczane pustką i delikatnym drone'm, przywołującymi na myśl Loscil i Jamesa Blake'a, gdyby jako duet nagrywali dla 12k.

Można by też zastanawiać się czy i jakie znaczenie ma to, co myśli artysta w chwili wykonywania utworu, wszak słyszy się, że nauczyciele gry na instrumentach namawiają często swoich uczniów, nie tylko tych młodszych, do wyobrażania sobie podczas ćwiczeń jakichś prostych wizualizacji przyspieszania, wspinania się itp. Na EPce, wyraźniej jeszcze niż na LP, Kaliski błądzi gdzieś myślami, lub może raczej wrażliwością, bo jego utwory niewiele mają wspólnego z intelektualizmem, i część tych myśli zyskuje oddźwięk tu i teraz, przed słuchaczem, w dość wyjątkowy, niewytłumaczalnie konkretny sposób, chroniący przed posługiwaniem się kliszami intymności i oniryzmu.


2 komentarze:

  1. Pan Prowadzący nieco skrócił swoje recenzje, why? Ale muzyka świetna!

    Pozdrawiam
    Marek

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakowało higieny pisania - za dużo literek na zbyt wielu frontach. Na dniach sytuacja ulegnie zmianie, więc proszę się przygotować.

    Pozdrowienia,
    Filip

    OdpowiedzUsuń