City Center
2009, Type
4.2
Samplin-plin-pling i loop-loop-plum-stacja replikują tu w masach opływowych egzemplarzy nieprzewidywalne poruszenia ławic półprzezroczystych rybek hodowanych w hotelowych loggiach. Ruchliwe lush-gazowe miniaturki stanowią coś około połowy zawartości gorącej ambientowej miazmy i działają orzeźwiająco jak wstrząs towarzyszący cichutkiemu chrupnięciu rozdeptanego szkła kontaktowego. Niewiele, ale jakoś trudno to finezyjne doznanie porzucić.
I gdyby nie było drugiej połowy Arkadia by trwała - kolorowo i lekko. Nikła przejrzystość zgrupowanych obok siebie późniejszych utworów, szorstkawych, pijaniusieńko nieskoordynowanych, steruje jednak gładki odbiór ku dyspucie z krnąbrnym żurem opowiadającym gdzieś w czasoprzestrzeni oczekiwania na nocny historię swego znamienitego rodu. Uparcie próbuje się tu stworzyć jeszcze bardziej niszową konkurencję dla już wystarczająco niszowego Lotus Plaza i dla coraz mniej niszowych dziełek Aveya i Pandy. Rozemglony do ambientowości, sypialniany shoegaze zostaje więc nieszczęśliwie pokryty psych-popowymi następcami zachęcająco zatytułowanego siódmego utworu (You Are A Force), a po koślawym Young Diamond można już wyłączyć.
Dla pobocznych projektów, dla twórców mających zamiar uwolnić pociągający temat i poświęcić dla obrazowości regułki formalne, dla chcących w efekcie eksperymentu zadać sercom czarną strzałę redefinicji, upragnionym hamulcem jest przedział czasowy EPki. Jakoś od 15 do 25 minut. Najwyżej tyle, co, wydłużony dobrotliwie o 2 minutki, świąteczny odcinek kreskówki. City Center produkuje się przez minut ponad 40, poświęcając ostatni kwadrans na skuteczne zamazanie dobrego pierwszego wrażenia. Randka idzie świetnie, aż podchmielona dziewczyna informuje, że ma czarny pas i w jednostronnie wyluzowanej atmosferze, przy jednostronnym braku zadyszki, pokazuje ci parę chwytów, których bolesne efekty dzielisz z murem, krzesłem, stołem bilardowym. Jeśli w czas dasz dyla jednak - warto chyba.
myspace - całość do przesłuchania, w playerze kolejność z tracklisty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz