█ ▄ █ █ ▄ ██ ▄ ██ ▄█
2010, self-released
1.9
░▒▓ zafunkcjonowało wedle słów autora głównie jako kpina z nazw witch house'owych projektów i tytułów ich wydawnictw. Poza tym pliki miały fajnie wyglądać w winampie, lepiej niż trójkąty. Skromny cel został osiągnięty, a niechcący satyra poszła o krok dalej, bo █ ▄ █ █ ▄ ██ ▄ ██ ▄█ próbuje też ośmieszyć etos amatorskiego producenta, którego cała praca polega na zgromadzeniu przypadkowych sampli, ściągnięciu z torrentów losowego programu, nałożeniu kilkunastu efektów, nagraniu wave'a z gotowym utworem na kaseciaka i zasyfionego pobytem na taśmie dalej obrabiać na komputerze, aby po dodaniu szumów i reverbów oraz przekonwertowaniu na mp3 w jak najsłabszej jakości wydobyć zeń kompresję. Na koniec przeciągnąć suwaki w jakimkolwiek wirtualnym PSP na ile się da w prawo i pozostawić z nagrania tylko efekty nałożenia finalnego efektu.
Fakt, że satyra posługuje się wyolbrzymianiem tego, co już może wydawać się przesadne jest uzasadniony prawami optyki: nie dostrzegamy rzeczy, które są zbyt monumentalne, z rzadka mamy szansę doświadczyć syntezy od pierwszego wejrzenia, zazwyczaj brniemy do niej kolekcjonując poszczególne przesłanki. Pasione przez satyrę do niebotycznych rozmiarów, przywary stają się dla wzroku przezroczyste i w końcu przestajemy je ogarniać, na powrót dostrzegając to, co przesłoniła deformacja. ░▒▓ rzekomo poświęca się przyjmując język ośmieszanego zjawiska, ale zatrzymuje się na bezmyślnym terkotaniu, nie domyślając się swoich faktycznych zadań. Po tym jak pierwsza ciekawość została zaspokojona downloadem, słuchanie █ ▄ █ █ ▄ ██ ▄ ██ ▄█ okazuje się być jałowe – na nazwie i tytule kończy się dowcip. ░▒▓ tylko udaje, że potrafi wcielić się w ośmieszane zjawisko: nie dysponuje punktami stycznymi z witch housem, więc kiedy wyolbrzymienie rozpływa się niemożliwe do ogarnięcia wzrokiem, odsłania pustkę zamiast pierwotnego kształtu pożądanych wartości, przesłoniętego ich chorobliwą wybujałością. Gdyby nie tag, wyłonienie witch house'u z płaskiego ambientu wyposażonego dla niepoznaki w kilka rozmazanych sampli wokalnych byłoby niemożliwe.
Z drugiej strony można interpretować █ ▄ █ █ ▄ ██ ▄ ██ ▄█ jako zabawę w śmierć autora. Ostatecznie ░▒▓ zrzekł się wszystkich przysługujących twórcy praw, choćby tego najbardziej podstawowego: przywileju narzucenia perspektywy, z której snuta będzie narracja. Tutaj opowieść prowadzona jest z punktu widzenia kilku cech rozpoznawczych gatunku i to cech najmniej istotnych, nie dotyczących ani treści, ani formy. Nigdy jednak nie można do końca wyrugować autora z jego dzieła. Nawet jeśli błędnie, to jednak zawsze można na jego temat wnioskować i liczy się możliwość dedukcji, nie jej wynik. ░▒▓ ujawnia się poprzez stawianie swoim dziełem pytań: co stanie się dalej z tytułami witch house'owych utworów? na jakim punkcie zatrzyma się inwencja we wklejaniu w nazwy projektów znaków specjalnych MS Office'a?
Te kwestie mogą rozśmieszyć nawet najchętniej pławiących się w postmodernistycznych głupotach, pozostawiają jednak otwartą sprawę podatności witch house'u na karykaturalny ogląd. Z jednej strony nie da się pominąć faktu, że wiele wydawnictw publikowanych w ramach genre to po prostu paczki na mediafire sygnowane przez autorów na swoich blogach, ledwo otagowane pliki i kompozycje, które są coverami dobrze znanych standardów, powstałymi w wyniku przypadkowych manipulacji wirtualnymi narzędziami. Z drugiej jednak to, że znalazł się na świecie człowiek, któremu nie udało się skutecznie wymierzyć w tak łatwy cel może świadczyć o witch housie i jego przyszłych bliższych definicyjnemu ideałowi realizacjach lepiej niż powszechnie się przypuszcza.
2010, self-released
1.9
░▒▓ zafunkcjonowało wedle słów autora głównie jako kpina z nazw witch house'owych projektów i tytułów ich wydawnictw. Poza tym pliki miały fajnie wyglądać w winampie, lepiej niż trójkąty. Skromny cel został osiągnięty, a niechcący satyra poszła o krok dalej, bo █ ▄ █ █ ▄ ██ ▄ ██ ▄█ próbuje też ośmieszyć etos amatorskiego producenta, którego cała praca polega na zgromadzeniu przypadkowych sampli, ściągnięciu z torrentów losowego programu, nałożeniu kilkunastu efektów, nagraniu wave'a z gotowym utworem na kaseciaka i zasyfionego pobytem na taśmie dalej obrabiać na komputerze, aby po dodaniu szumów i reverbów oraz przekonwertowaniu na mp3 w jak najsłabszej jakości wydobyć zeń kompresję. Na koniec przeciągnąć suwaki w jakimkolwiek wirtualnym PSP na ile się da w prawo i pozostawić z nagrania tylko efekty nałożenia finalnego efektu.
Fakt, że satyra posługuje się wyolbrzymianiem tego, co już może wydawać się przesadne jest uzasadniony prawami optyki: nie dostrzegamy rzeczy, które są zbyt monumentalne, z rzadka mamy szansę doświadczyć syntezy od pierwszego wejrzenia, zazwyczaj brniemy do niej kolekcjonując poszczególne przesłanki. Pasione przez satyrę do niebotycznych rozmiarów, przywary stają się dla wzroku przezroczyste i w końcu przestajemy je ogarniać, na powrót dostrzegając to, co przesłoniła deformacja. ░▒▓ rzekomo poświęca się przyjmując język ośmieszanego zjawiska, ale zatrzymuje się na bezmyślnym terkotaniu, nie domyślając się swoich faktycznych zadań. Po tym jak pierwsza ciekawość została zaspokojona downloadem, słuchanie █ ▄ █ █ ▄ ██ ▄ ██ ▄█ okazuje się być jałowe – na nazwie i tytule kończy się dowcip. ░▒▓ tylko udaje, że potrafi wcielić się w ośmieszane zjawisko: nie dysponuje punktami stycznymi z witch housem, więc kiedy wyolbrzymienie rozpływa się niemożliwe do ogarnięcia wzrokiem, odsłania pustkę zamiast pierwotnego kształtu pożądanych wartości, przesłoniętego ich chorobliwą wybujałością. Gdyby nie tag, wyłonienie witch house'u z płaskiego ambientu wyposażonego dla niepoznaki w kilka rozmazanych sampli wokalnych byłoby niemożliwe.
Z drugiej strony można interpretować █ ▄ █ █ ▄ ██ ▄ ██ ▄█ jako zabawę w śmierć autora. Ostatecznie ░▒▓ zrzekł się wszystkich przysługujących twórcy praw, choćby tego najbardziej podstawowego: przywileju narzucenia perspektywy, z której snuta będzie narracja. Tutaj opowieść prowadzona jest z punktu widzenia kilku cech rozpoznawczych gatunku i to cech najmniej istotnych, nie dotyczących ani treści, ani formy. Nigdy jednak nie można do końca wyrugować autora z jego dzieła. Nawet jeśli błędnie, to jednak zawsze można na jego temat wnioskować i liczy się możliwość dedukcji, nie jej wynik. ░▒▓ ujawnia się poprzez stawianie swoim dziełem pytań: co stanie się dalej z tytułami witch house'owych utworów? na jakim punkcie zatrzyma się inwencja we wklejaniu w nazwy projektów znaków specjalnych MS Office'a?
Te kwestie mogą rozśmieszyć nawet najchętniej pławiących się w postmodernistycznych głupotach, pozostawiają jednak otwartą sprawę podatności witch house'u na karykaturalny ogląd. Z jednej strony nie da się pominąć faktu, że wiele wydawnictw publikowanych w ramach genre to po prostu paczki na mediafire sygnowane przez autorów na swoich blogach, ledwo otagowane pliki i kompozycje, które są coverami dobrze znanych standardów, powstałymi w wyniku przypadkowych manipulacji wirtualnymi narzędziami. Z drugiej jednak to, że znalazł się na świecie człowiek, któremu nie udało się skutecznie wymierzyć w tak łatwy cel może świadczyć o witch housie i jego przyszłych bliższych definicyjnemu ideałowi realizacjach lepiej niż powszechnie się przypuszcza.
witch house to syf
OdpowiedzUsuńMnie pociąga kontekst, baza inspiracji, dlatego szperam. Póki co bez spektakularnych efektów, ale oOoOO i Balam Acab są spoko. Debiut White Rings niestety trochę rozczarowujący. Nie mógłbym też z czystym sumieniem polecić Pariah Carey, V▲gina Wolf, De△d Virgin ✝ czy Young Cream (gość z Salem w tym "gra"). Nie cierpię Lake R▲dio, chociaż tam się coś ciekawego stało, bo obszerne cytaty z Boards of Canada (na płytce Planet Earth About to Be Recycled).
OdpowiedzUsuńNazwa płyty i artysty bardzo google/p2p-unfriendly:)))
OdpowiedzUsuńAle za to zapewniają maksymalne bycie indie.
OdpowiedzUsuń- Czego słuchasz?
- Umf, tego.