niedziela, 15 marca 2009

Drivealone - Thirty Heart Attacks A Day

Drivealone
Thirty Heart Attacks A Day

2009, Ampersand



4.8



- I mówię mu wtedy: Za tą taksówką, już! Zawsze chciałem to powiedzieć, po czym dodaję: Zawsze chciałem to powiedzieć, hehe.
- Haha, śmieszny jesteś. Mogę fajkę?
- Jasne. Może jeszcze po jednym?
- Ok, jeszcze raz to samo. Ale dlaczego właściwie chcesz rozmawiać o Piotrku to nie wiem.

- No właśnie. Bo my się przez telefon źle zrozumieliśmy. Piotrka mam w dupie.

- Aha.

- Mnie interesujesz raczej ty, a wężej: twoja wersja wydarzeń. Słuchałaś Letitout?

- Trudno było nie posłuchać. Wszystkie kumpele dzwoniły, że, wiesz, nagrał... Że powinnam pomyśleć, bo to lepsze niż białe róże w porshe, hehe.

- No właśnie. I myślisz, że to ostatnie to jest jakieś logiczne rozwinięcie, czy że dojrzał, czy zesrał się? Bez urazy, bo wiesz, mi zależy, żebyś abstrahując od...

- Nie, ok, ja rozumiem. Zesrał się!

- Och.

- Przepraszam. Wyjaśniam głębiej. Więc głównie chodzi o to, że na tym...

- Thirty Heart Attacks A Day.

- ...jest pełno takich głupich wpadek. Wiesz, niby mówi się, że w dziele twórca próbuje zawrzeć siebie. Całego siebie. On nigdy na przykład nie opuszczał, kurwa, deski, i spójrz na Be A Soldier: You're almost as good as the best things you've done / Except of the fact that you're stupid. Stupid! Niby pierdół, ale pokazuje... obnaża...

- ...unhappy words koegzystują z wyrafinowaniem. No siara.

- Mniej więcej. Przecież tak przemyślanie sentymentalnie, momentami wręcz groteskowo jest... Widziałeś Sweeney Todda?

- Mhm.

- Niektóre wersy zakańcza z taką rozterką, że, kurwa, Johnny w No Place Like London, a tu taki but. Stupid! Ha!

- A to zwyczajnie naiwne otwarcie kawałka pojedynczymi trąceniami struny puszczonymi od tyłu? Już nie pamiętam w którym to było. Jest to mdłe i, znowu, wybaczalne tylko w przypadku jakiegoś początkującego wykręta, zeloty Aphex Twina. I te sampelki. Ale nie przy tym co zapowiadał.

- No i własnie widzisz. Dochodzimy do sedna sprawy. Bo on się nie ubiera jak wiesz...

- ...pała?

- Nie, no... emo... To żadne emo. To jest monotonia, melancholia, ale nie realny spleen. A przecież o autoparodię nie podejrzewasz? No właśnie. A podejrzewałbyś o prog?

- Piotrka?

- Nie, co? No właśnie. A kojarzysz Rough Measures? No to są cytaty z Wilsona co się zowie.

- Briana?

- Stevena! Bez kitu, to Porcupine Tree. Ratują to tylko jakaś tam jedna gitara linkująca puls Bloodflowers. Ale zobacz wokal, zobacz linię wiodącej gitary. To progowe jest. Jakby czytał Dicka. Smutny, kosmopolityczny progowiec, dlatego to się wydaje takie ani emo, ani pop, ani rock, jedna ściema.

- Ale te amerykańskie inspiracje są wg ciebie też, że Dream Theater?

- Nie, nie. Porcupine Tree - gdzieś Stupid Dream. Sunny Day Real Estate? Hah, może w jakiejś tam melodii, może w manierze, ale pamiętasz tamtą atmosferę, bo musisz, i wiesz jaka jest różnica: w tejże atmosfery braku na Thirty Hearts.... Dalej nie idźmy, bo nie chodzi o to, żeby zmyślać tabloidy. Tak słyszę i trudno te jego wpadki odtrącić, co szybko ekstrapoluję się na pozostałe utwory. To niezła płyta, ale słyszysz jak jelonek rozjeżdża się na nóżkach? Jeszcze go nie niosą, i nie chodzi o to, że sam to nagrał, tylko nie wiem... może za bardzo patrzyli mu na ręce? Zresztą, teraz mało mnie to już obchodzi!

- Jesteś na filozofii?

- Byłam. Odpadłam po pierwszym roku. Czekaj, jeszcze dodam, że Letitout było takie wiesz, poetyckie w sumie: impulsywne, o krótkotrwałym czasie inkubacji, podporządkowane wyrażeniu się, pełne zamorskich inspiracji dla czystego szpanu. A tutaj już poziom stał się osiągalny dla zwykłych ludzi... Bo produkcja!... produkcja jest dla zwykłych ludzi właśnie.

- Pewnie dlatego, że już sporo czasu temu go rzuciłaś, wiesz - wywietrzała mu bolesna wena, a komputer mu od tego nie padł. Szkoda, że nie odwrotnie wszechświat działa. Ale zgadzam się z tobą.

- Hehe, że odpadłam z filozofii czy w tym o Thirty Heart...?

- I w tym i w tym. Jeszcze tylko...

- ... raz to samo, ok?


myspace

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz