wtorek, 9 października 2012

Szymon Kaliski - From Scattered Accidents

Szymon Kaliski
From Scattered Accidents
2012, Kitchen.


7.3



From Scattered Accidents kontynuuje ścieżkę obraną przez Szymona na zeszłorocznej EPce zatytułowanej Isolated Reccolections. Recenzując ją, pisałem, że Kaliski „wychodzi zza deserowego stolika na tereny nokturnowego impresjonizmu”, teraz zaś – kiedy wydaje pod auspicjami wytwornego labela Kitchen. album wyposażony w szesnaście stroniczek monochromatycznej fotografii prezentującej odludne zakątki Paryża – można powiedzieć, bazując zwłaszcza na przykładzie wstępnych indeksów płyty, że osiągnął nieomal mistrzostwo w dziedzinie audytywnego malarstwa. „Of Symmetry” i „Or Detachment”, kreślone dwoma ścieżkami pianina, szumem morza i ulokowaną w prawym kanale miękką rytmiczną wibracją, mogą posłużyć za kunsztowną instrukcję wodzenia klawiszy przez meandry kasetowego szumu, utarczek produkcyjnych i nagrań terenowych dedykowanych autorowi La Mer. Dozowane z wyczuciem znaki lo-fi podkreślają nastrój melancholii znany między innymi z albumów Chihei Hatekayamy, Tima Heckera, Caretaker'a (szczególnie z jego ścieżki dźwiękowej do filmu Granta Gee o Sebaldzie), czy Eluvium. Przychodzi do głowy opowiadanie niezbyt znanego u nas urugwajskiego prozaika (i pianisty zarazem):
Później zagrałem swój nokturn: na początku były duże akordy, o niskich dźwiękach, które grałem otwartymi dłońmi i z powolnością spirytysty kładącego je na stole i czekającego na pojawienie się duchów; i te akordy prowokowały ciszę pełną oczekiwania; nastrój robił się brzemienny w ciężkie chmurzyska dźwięków, a mnie ogarniała emocja rysownika, który przyciska ołówek i mocno przyczernia papier. (F. Hernández, Ziemia wspomnień, w: tegoż, Ciemna jadalnia, Balkon i inne niezwykłe opowieści, Warszawa 2011, s. 104)
Powolność i cisza – niespieszność, z jaką Kaliski bierze kolejne akordy, każe wliczyć jego nowy album między nagrania slow-core'owe, liczne zaś zawieszenia toku narracji zbliżają go do wrażliwości zaprezentowanej na debiutanckim LP James'a Blake'a. Nastroje podszywające pierwsze utwory – melancholia, odsyłająca ku czarno-białym fotografiom, i romantyczny rozmach, zapładniający wyobraźnię widokami wietrznych, skalistych wybrzeży – przywodzą na myśl również okładkę Wounded Rhymes Lykke Li. No właśnie: „Of Symmetry” i „Or Detachment” to, jak sądzę, szczytowe osiągnięcia audytywnej pejzażystyki z przecięcia ambientu i neoklasyki, ale – raz rozbudzona – fantazja podsuwa wizję koegzystencji skupionych pasaży Kaliskiego z  kobiecym wokalem. Może dobrym wyborem okazałby się na przykład eteryczny głos Lili De La Mory?  Wydaje się, że liryczny śpiew doskonale współgrałby z dalszymi partiami płyty, jeszcze bardziej odrealnionymi i wyraźniej hermetycznymi niż początkowe fragmenty. 

Wyróżnić należałoby zwłaszcza „By A Haze” oraz „For Stillness”. W pierwszej ulega zakłóceniu delikatna równowaga pomiędzy klawiszami a szumem i zakłóceniami, które na niektórych etapach wysuwają się na pierwszy plan, ewokując zarówno wczesne dokonania Keitha Fullertona Whitmana, jak i „You, Appearing” M83. Druga zaś z powodzeniem próbuje uskrzydlić dark ambientowe faktury za pomocą melodyjnych miraży, zaprezentowanych ostatnio w mistrzowskiej formie na Maroon Bells Kevina Greenspona. Przyznaję: te porównania mogą zabrzmieć bałamutnie w kontekście tak młodego autora, ale From Scattered Accidents jest albumem, który nie wziął się z powietrza: to nie chybotliwy debiut czy powtórka z rozrywki, lecz kolejna – najlepsza jak dotychczas – w serii wariacja na tematy, które zajmować muszą Szymona od dawien dawna, które zdążył już niejednokrotnie przemyśleć i które będzie zapewne opracowywał nadal, z jeszcze większą fantazją nadwerężając ramy mocno skonwencjonalizowanego nurtu ambient / neoclassical.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz