Mirrors In Your Eyes
2010, Killer Pimp
6.3
Na kartonikach soku Cappy rozrysowany jest przekrój pomarańcza, dzięki Bogu. Spore ułatwienie. Podobnie jak pomarańcz, Mirrors In Your Eyes składa się z warstw. Z zewnątrz jest, rzecz jasna, skórka, dość tradycyjna dream-popowa otulina. Dalej albedo – białe, skórzaste niteczki, w których gromadzi się podobno najwięcej witamin. Zgodnie z tą pogłoską, albedo jest dla Soundpool okazją do wprowadzenia żywotnych gitarowych sprzężeń, suchych wyładowań splecionych jednocześnie z miękkim kokonem wokali i sprężystym miąższem soczystego, jędrnego funky-disco. Schładzamy pomarańcza osiągając erzac rześkiego electro grupującego reflektywne szkła i anodyzowane aluminium w ruchliwy stroboskop. Obieramy pomarańcza, rozdzieramy go na malutkie kawałeczki i miksujemy z jogurtem, żeby rozpłynął się w alkaliczną mgłę. Fajnie?
Na poziomie pierwszego zetknięcia i tytułu, ewokującego typową scenerię klubową, można by określić disco jako dominantę. Byłaby to jednak półprawda: jest ono raczej celem, ściśle dopasowaną połówką fuzji, efektem ożywczej manipulacji zastałym równaniem. Soundpool to *zespół*, w oldschoolowym stylu kultywowanym przez jakieś Smashing Pumpkins lub, prędzej, Blonde Redhead, słyszalnych zresztą gdzieś w tle w charakterze inspiracji zaszczepiającej skondensowaną smugę chłodnego nowofalowego popu (hooki na basie, kojarząca się perka/bity). Długoletnia tradycja grania à la Lush czy MBV (Glider EP) obróciła się w post- , przede wszystkim dlatego, że stereotypowa dla genre potrzeba formacji została, paradoksalnie, zaspokojona dopiero w czynnościach kojarzonych zwykle z przeznaczonymi na parkiet projektami producent-wokalistka. Fajnie? Bombka, ej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz